Driada z Browaru Nepomucen
Styl: Porter / Forest Fruits Imperial Brown Porter
Ekstrakt: 20 % wag.
Alkohol: 7,5 % obj.
Goryczka: 40 IBU (własna skala browaru: 1/6 kropek)
Ciekawe co też tym razem uwarzył Pan Nepomucen Przodownik Piw Leśnych.
Warka ważna do 12.07.2020.
Podczas przelewania piwa do szkła tworzy się ponad średnia pianka, która natychmiastowo redukuje się do skromnej beżowej zawiesiny. Ale pozostawia po sobie obficie obklejone ścinki. Co rokuje na fajny lacing.
Aromat na starcie bardzo-bardzo intensywny w stylu kwaśnego mleka z winem. Pomyślałem sobie cholera, czy aby nic coś się popsuło się. Więc szybko ponownie sięgnąłem po butelkę i migusiem przeskanowałem etykietę w celu sprawdzenia zawartości składników. Ufff. Na szczęście okazało się, że piwo jest między innymi z dodatkiem jakiegoś szajsu, uranu, …Tfu Hehe. Piwo jest z dodatkiem laktozy, jeżyn i jagód. Więc to one wniosły te niezbyt fajne rzeczy. Na szczęście po tym check-out-cie, gdy wróciłem do piwa, pachnidło już na ledwo co średnim poziomie, a dominowały w nim nuty acetonu na ciemnym podkładzie doprawionym lekką owocową słodyczą. Mimo tej chemii jest to całkiem znośnie.
Kolor to synteza kawy Inki z mlekiem, z dolanym do nich sokiem z aronii / wiśni / czy tam czarnych lub czerwonych porzeczek. Choć tu akurat mamy dodatek jeżyn i jagód. Piwo jest nieprzejrzyste.
W smaku całkiem-całkiem.
Na początku chciałem powiedzieć, że piwo jest zupełnie bez Foresta, bo rzeczywiście jest ono bez tego do czego przyzwyczaiły nas wszystkie dotychczasowo wypuszczone piwa deklarowane jako Forestowe, czyli iglaki/gałązki/gałęzie/pędy. Ale tu przeca chodzi o leśne owoce. Czytając front etykiety podczas zakupu myślałem, nie zaglądając na skład, że piwo uraczy mnie lasem, gałęziami i jakimiś tam owocami. A tu są leśne owoce – No ładna zmyłka. Za szybko czytałem, czy tam niechlujnie, i z Forest Fruits ułożyło mi się w głowie Fruit Forest. Damn.
Całość smakuje tak jak coś pomiędzy Milk Black IPA, a Milk Brown Porter.
Wysycenie symboliczne. Na szczęście jest lekki alko-odcisk alkoholu na języku, który zastępuje nagazowanie. Jest on bez drapania i szczypania i nie wprowadza żadnych złych skojarzeń.
Jest mała obła słodycz, całkiem oki.
Jest mamy kwasek, całkiem oki.
Ciało średnie lekko w górę, o mlecznej fakturze.
Przy 20° blg ciała powinno być więcej.
Czerwone owoce są dobrze zaznaczone
Ale dla mnie równie dobrze mógłby być to miks: jeżyn, czereśni, wiśni, różnych porzeczek, jagód. W dowolnej kombinacji i proporcjach, bo dodane owoce jeżyn i jagód wnoszą do piwa tylko ich element wspólny, bez ani krzty charakteru któregoś z nich samych.
Przewidywania się ziściły i piwo wykazało się bardzo pięknym firankowaniem.
Miłe piwo na plus, ale bez szału, fontann i fajerwerków.
Nie planuję powrotu, ale na jedno takie ma społem, na dwie lub trzy osoby, to jeszcze mógłbym łyknąć.
Koszt: 11,70 golda – butelka 500 ml bezzwrotna.
Poniżej garść linków do wszystkich próbowanych przeze mnie piw forestowo-iglakowych, w kolejności chronologicznej:
1. Balios z Browaru Roch,
2. Miłosław Sosnowe APA z Browaru Fortuna,
3. Forest IPA z Browaru Nepomucen,
4. Dark Forest z kooperacji Browaru Nepomucen i Browaru Widawa,
5. Kamper W Lesie ze współpracy lokalu Szynkarnia i Browaru Cztery Ściany,
6. Przemiana z Browaru Perun,
7. LoveLAS z Browaru Nepomucen,
8. Don’t Sleep In the Forest z kooperacji Browaru Nepomucen i Browaru Weird Beard [lane],
9. Don’t Sleep In the Forest z kooperacji Browaru Nepomucen i Browaru Weird Beard [butelka],
10. Pine To Black z Browaru Brokreacja,
11. FOR.REST z Browaru Nepomucen,
12. Like A Forest z Browaru Nepomucen.
No i do jednego forest fruits:
1. Driada z Browaru Nepomucen.